Yoh-sama uśmiechał się do mnie podczas całej drogi powrotnej, nie odsunął się też, gdy dotarliśmy do wioski. Czułam się skrępowana, gdy tak szedł tuż obok mnie. Mimo wszystko jego szczera, pełna ciepła, miłości i radości postawa sprawiła, że kąciki moich ust uniosły się delikatnie do góry. Kiedy wróciliśmy do mieszkania, Asakura puścił mnie w końcu i rozczochrał delikatnie moje krótkie włosy.
- Nie bądź już smutna! - poprosił, po czym westchnął lekko. Ściągnęliśmy buty i każde z nas udało się w swoją stronę. Byłam pewna, że chłopak rano zapomni już o swojej obietnicy, nie zamierzałam jednak mieć mu tego za złe. Doskonale wiedziałam, że szaman ma mnóstwo swoich własnych zmartwień i musi ciężko przygotowywać się do każdej walki. Źle bym się czuła, gdyby uznał, że do tego wszystkiego powinien jeszcze zajmować się mną. W łazience umyłam dłonie i poszłam na dół do kuchni, aby przygotować kolację. Zrobiłam kanapki i jajecznicę, a do tego też twarożek na słodko. Oby wszystkim smakowało. Nałożyłam sobie troszkę na oddzielny talerzyk i wróciłam do swojego pokoju. Rzadko zdarzało mi się jeść wraz z innymi. Wspólny posiłek był dla mnie raczej stresujący. Dużą w tym zasługę miała rodzina Asakura. Niejednokrotnie dostawałam po dłoniach laską Kino-samy, gdy tylko wzięłam do ręki nie ten widelec, co trzeba, albo zaczęłam jeść w złym, według niej oczywiście, momencie. Wolałam więc zaszyć się u siebie, gdzie nikt nie mógł na mnie nakrzyczeć, albo mnie skrytykować. Poczekałam, aż rozbawione głosu, które dochodziły z dołu, ucichną i dopiero wtedy odniosłam brudny talerz. Umyłam po wszystkich naczynia tak, jak robiłam to każdego dnia i uznałam, że pora spać. Jakoś tak... Chyba tlił się we mnie płomyk nadziei, że Yoh-sama jutro mimo wszystko zabierze mnie na te zakupy i spędzimy razem miło czas.
- Głupia jesteś - zganiłam sama siebie, przebierając się w kolorową piżamę. Niepotrzebnie rozwodziłam się nad tym wszystkim. W ostatecznym rozrachunku tylko raniłam sama siebie. Chciałabym mieć tyle siły, co Anna-sama. Chciałabym umieć brać to, czego pragnę. - To niemożliwe... - Westchnęłam ciężko i schowałam się pod cienką kołdrę, ale sen nie chciał nadejść. Myślałam. Bardzo dużo myślałam... Czułam, że czegoś mi brakuje. Czegoś bardzo ważnego.
- Dobranoc, Yoh-sama.